Zapisz się do naszego newslettera
i trzymaj rękę na pulsie!
Satelitę wysyła się w kosmos, ale czasem trzeba ją najpierw przetransportować do stacji badawczej, zanim wyruszy w swój samotny rejs. Realizując zlecenie dla SpaceX, byliśmy osobistą ochroną i obstawą tego urządzenia. Tak, nasi specjalni klienci mogą liczyć na nasze towarzystwo podczas transportu.
Gdy otrzymaliśmy to zgłoszenie, najpierw wpadliśmy w euforię. W końcu było to prawdziwe wyróżnienie. Współpraca z klientem, który wysyła satelity w przestrzeń kosmiczną i na Międzynarodową Stację Kosmiczną potraktowaliśmy jako dowód dużego zaufania.
Wiedzieliśmy, że musimy zrobić to perfekcyjnie. Jednak po o ustaleniu szczegółów tego, czym mamy się zająć, emocje trochę opadły. Mieliśmy przetransportować aż cztery satelity nowej generacji z Polski do Stanów Zjednoczonych.
Polski startup technologiczny z Wrocławia opracował nowy typ urządzeń, które miały wziąć udział w kolejnym projekcie realizowanym przez stację SpaceX na Florydzie. Zlecenie trafiło do nas w intensywnym okresie, bo w połowie grudnia. No cóż, jedni wysyłali wtedy prezenty, inni głowili się nad tym, jak dostarczyć satelitę.
To, że był to dla nas szczyt sezonu, stanowiło dodatkowe wyzwanie. W obsługę mniejszych i tradycyjnych zleceń był już zaangażowany cały zespół. Musieliśmy oddelegować dodatkowe osoby, które zajęły się transportem satelity. Wszystko po to, aby wszyscy nasi klienci byli zadowoleni, a ich paczki dotarły na czas.
Specyfika tego zlecenia zakładała, że satelity zostaną dostarczone transportem lotniczym z osobistą asystą kurierską na pokładzie. Postawiono taki warunek, ponieważ mieliśmy przewieźć urządzenie o dużej wartości oraz określane jako niebezpieczny w wielu liniach lotniczych.
Wyzwaniem stało się również to, że przesyłka musiała zostać dostarczona wyłącznie przez akredytowanego kuriera. Oznaczało to, że trzeba było podać wiele drobiazgowych szczegółów pozwalających na identyfikację tej osoby. Ważny był wzrost, kolor oczu, zarost oraz inne znaki szczególne.
Wobec tego z dużym wyprzedzeniem ustaliliśmy, kto dokładnie zajmie się tym zleceniem. Nie było mowy o nagłych zamianach, bo chyba łatwiej byłoby znaleźć sobowtóra niż ponownie przechodzić procedurę akredytacji.
Gdy już przestaliśmy żartować, że zwyczajnie wystrzelimy ten transport w kosmos, przyszedł czas, żeby na serio zabrać się do pracy. Co musieliśmy jeszcze ustalić? Oczywiście wagę oraz wymiary satelity. Ważne było także to, czy poszczególne części urządzenia będzie można rozłożyć.
Na szczęście okazało się, że nie są one tak duże, jak początkowo zakładaliśmy. Każda satelita ważyła 25 kg. Miała zostać zapakowana w specjalne walizki transportowe. Dla wzmocnienia ochrony zamontowano również zegary antywstrząsowe. Jedyną prawdziwą trudnością w przygotowaniu transportu były baterie o niestandardowych, dużych rozmiarach. Zmiana ciśnień podczas wzbijania się w powietrze mogła być dla nich niebezpieczna. Udało się jednak odpowiednio je zabezpieczyć.
Skonsultowaliśmy się z liniami lotniczymi LOT, które miały realizować kurs na Florydę. Pracujące tam osoby poinformowały nas, że podobnie jak w przypadku tradycyjnych baterii powinniśmy wyjąć je z urządzenia. Ważną kwestią było również zabezpieczenie ich przed wstrząsami. Tak przygotowany transport satelity mógł spokojnie ruszyć w drogę.
Czasami spoglądamy w niebo i zastanawiamy się, czy latają nad naszymi głowami wysłane przez nas satelity. To było trudne zadanie, ale dzięki wytężonej pracy naszego zespołu oraz podjęciu trafnych decyzji udało się je zrealizować.
Z zadowoleniem możemy teraz posługiwać się hasłem: DSV – pomożemy Ci wylecieć w kosmos!